Skarżypyta (TalltaleSzanowny Panie Janie

Proszę wybaczyć, że tą drogą pragnę przekazać informację o sytuacji, która zaistniała podczas Zjazdu w Dobrej 08.08.2015 roku, a której nie upubliczniłam w przesłanym komentarzu. Otóż do godziny 13-stej atmosfera spotkania była bardzo przyjemna i sympatyczna, mimo iż czterej Demkowicze bardzo głośno śpiewali dumki ukraińskie tak, że trudno było prowadzić rozmowy. W pewnym momencie zaśpiewali piosenkę, której słowa to m. in. „Chwała bohaterom Ukrainy”……………”banderowcom…….”.

Niektórzy goście spojrzeli po sobie wzajemnie, uśmiechnęli się lub zaczęli kręcić  głowami. Natomiast ja spojrzałam na rodzinę z przerażeniem w myśli i sercu. Jako niedobitek ukraińskiego ludobójstwa na Polakach wołyńskich z 1943 roku, przeraziłam się słów tej piosenki i prowokacyjnego zachowania czterech Demkowiczów.

Ponieważ w tym właśnie czasie prowadziłam rozmowę z mieszkańcem Gdańska i Jego żoną, człowiek ten próbował mnie uspokoić mówiąc, że on również jest Demkowiczem- Dobrzańskim, ale jest Polakiem, a Jego mama była w podobnej sytuacji jak ja na Wołyniu, ponieważ mieszkała koło Łucka i również uciekała od banderowców.

Za kilkanaście minut po tym fakcie, a więc tuż po godzinie 13-tej człowiek ten wraz z żoną, pożegnali się ze mną i powiedzieli, że pójdą na cmentarz, ale nie wiedzą , czy wrócą. Ja również zapewniłam ich, że pójdę z rodziną najpierw na cmentarz, zwiedzę Dobrą, ale już nie wrócę. Tak też było. Nie chciałam wracać do Domu Ludowego, ponieważ zraził mnie nietakt czterech prowokatorów ukraińskich, którzy nie zdawali chyba sprawy z tego, że prócz nich jako Ukraińców, są też i Polacy, którzy ze strony ukraińskich banderowców doznali tak wiele zła m. in. w roku 1943 na Wołyniu.

W pewnym momencie usłyszałam, że Demkowicze: „prowokują awanturę”, „wyraźnie widać, że szukają zaczepki”, „widać, że tym razem się przygotowali”. Nie pytałam co znaczą te słowa, ale do Zjazdów zraziłam się na wieczność.

Według mojego mniemania, podczas takiego Zjazdu powinnam się cieszyć, wspominać, wchłaniać nową wiedzę o Dobrej i jej mieszkańcach. Byłam przygotowana do dyskusji czy nawet prelekcji. Najszczęśliwsi podczas tego Zjazdu byli ci, którzy wychodzili, byli poza salą w której była większość gości i nie słyszeli słów piosenki, gloryfikujących banderowców.

O tym, że nie wyolbrzymiam zaistniałej sytuacji, niech świadczy to, że kiedy z rodziną odchodziłam już z sali około godziny 14-tej, podszedł do nas mężczyzna o nazwisku Dobrzański i przeprosił nas za zaistniałą sytuację, mówiąc m. in.: „Musimy z tym jakoś żyć.” Ten gest ze strony p. Dobrzańskiego był bardzo poprawny.

Proszę wybaczyć, że taką wiadomością zakłócam Panu spokój, ale  uważam, że w przyszłości trzeba być na wszystko przygotowanym. Nie można dopuścić do samowoli gości. Każda czynność gości musi mieć swój czas. Konieczny jest plan czynności, konieczny jest prowadzący takie spotkanie. Nie można dopuścić, aby bez nadzoru każdy robił to, na co ma ochotę i to przez kilka godzin.

Przepraszam Pana za to, że stałam się skarżypytą, ale to dla dobra wspólnego.

Pozdrawiam Pana najserdeczniej jak potrafię.

 

Back to the Dobra Slachecka Society main page